Cydr – jabłko w płynie
Od kilku tygodni jabłka przeżywają swój renesans, a to za sprawą sytuacji politycznej i działań władz Rosji na Ukrainie. Ale porzucając smutne fakty i przyglądając się jabłkom z bliska, można zauważyć, że ten bardzo polski i powszechnie znany owoc, ma wiele… twarzy i jego przeznaczeniem jest nie tylko domowa niedzielna szarlotka, czy kompot z jabłek. Od dłuższego czasu na sklepowych półkach, w kawiarniach, barach i restauracjach króluje cydr, czy jak niektórzy mówią „sajder” (ang. cider). Okazuje się też, że cydr w naszym kraju jest nie tylko z jabłek – nie trzymając się założeń tworzy się napoje gruszkowe, malinowe, czy o smaku czarnej porzeczki.
Cydr to sfermentowany sok z jabłek bez dodatku cukru, który ma świeży, orzeźwiający i dość intensywny smak, a schłodzony doskonale gasi pragnienie w upalne dni. Z doskonałych cydrów słyną kraje Europy Zachodniej, ale także u nas produkcja tego trunku nabiera rozpędu. Cydr charakteryzuje się zawartością alkoholu na poziomie od 2 do 7%.
Jabłecznik, bo tak cydr nazywano dawniej, znany był już w czasach rzymskich – popijał go Juliusz Cezar. Polska szlachta piła ten orzeźwiający trunek w przerwach między miodem a piwem. Był lekki, delikatny w smaku, pomagał strawić sutą wieczerzę, a także nie obciążał głowy. Jabłecznik był popularny na Wileńszczyźnie, ale po wojennych perturbacjach, jak wiele innych ciekawych kulinarnych konceptów, popadł w zapomnienie i wrócił dopiero niedawno, by cieszyć podniebienia kolejnych pokoleń.
Jabłecznik wraca i choć nazywa się go cydrem, to ma właściwości takie same jak kiedyś. Ale chyba najbardziej cieszy to, że szalonym powodzeniem cieszą się rodzime firmy i ich cydry. Oby tak dalej!
Tekst: Ania Dąbrowska