Krótka historia bigosu

Bigos króluje na polskich stołach głównie w okresie Świąt Bożego Narodzenia – potrawa to wymagająca, przygotowanie jej jest czasochłonne, a przyjemność z jedzenia bigosu największa jest ponoć po około siedmiu dniach od ugotowania. Bigos to danie rodzinne – ile ludzi, tyle przepisów,  a zasady przygotowania każdy interpretuje na swój własny sposób. Niektórzy uważają bigos za przegląd tygodnia – chyba dlatego, że często trafiają do wspólnego garnka mięsne różności z poprzednich dni.


Skąd wzięła się nazwa bigos, trudno powiedzieć. Można łączyć ją z niemieckimi imiesłowami begossen albo beigossen, pochodzącymi od czasowników begießen (oblać, polać) oraz beigießen (dolać). Bigos ewoluował na przestrzeni wieków. Współczesna formuła ma niewiele wspólnego z pierwotną recepturą. Najpierw bigosem było siekane mięso. Dopiero osiemnasty wiek przynosi pełniejszą wersję potrawy – mięso i kapustę w jednym naczyniu. W smaku biosu zdecydowanie wyraźnie wyczuwa się dwie nuty – kwaśną i słodką. Może to tłumaczyć łacińskojęzyczny rodowód słowa bigos – „bi” w znaczeniu podwójny oraz „gos” oznaczający smak.

Aby ugotować bigos potrzebujemy całkiem sporo składników: świeża biała kapusta, kapusta kiszona, mięso – czasem w postaci pokrojonej kiełbasy, innym razem w postaci „ścinek” z pieczeni. Smak uzupełniają grzyby, suszone śliwki oraz szereg przypraw (m.in. pieprz, ziele angielskie, majeranek). Ilość mięsa powinna równoważyć się z ilością kapusty, ale nie zawsze tak jest. Obecnie zdecydowanie częściej przygotowujemy bigos, w którym jest zdecydowanie więcej kapusty niż mięsa. A i z takim ciężko się rozprawić przez kilka dni.

Bigos to potrawa, która ma bardziej charakter przystawki, niż dania głównego, ale z racji tego, że proces przygotowywania bigosu jest długi, często traktuje się go jako podstawową część np. obiadu. Do bigosu tradycyjne podajemy chleb, ale sam bigos możemy podać też….w chlebie, a dokładnie w misie chlebowej, którą można sukcesywnie zjadać wraz z zawartością.

Tekst i zdjęcia: