Gumowy przedmiot pożądania, czyli kalosze Hunter

Na deszcz, jesienną słotę, szare przedwiośnie, chodzenie w błocie, ale i do stylizacji, która nie nosi znamion żadnego konkretnego dress code’u – kalosze Hunter to wyposażenie obowiązkowe każdej szanującej się blogerki modowej. Co takiego czyni te buty niezwykle popularnymi i przy okazji budzącymi wiele emocji? Sprawdzamy.

Ma je w szafie Katarzyna Tusk, Kate Moss oraz księżna Meghan. Nosiła je także księżna Diana. Są ‘instagram friendly’, czyli dobrze wypadają na zdjęciach, zarówno założone na nogi, jak i w jakimś ciekawym otoczeniu. Ktoś niewtajemniczony powiedziałby “kawał gumy w kształcie butów”, ale kalosze Hunter to nie tylko doskonała ochrona przed wodą, to przede wszystkim królewska marka, którą od lat noszą brytyjscy przedstawiciele klasy wyższej i najwyższej.

150 lat królewskiej historii kaloszy Hunter

Może trudno w to uwierzyć, ale nieprzemakalne buty z kauczuku mają bardzo interesującą przeszłość.

 

Historia marki Hunter sięga 1856 roku – wtedy do Szkocji przybyli dwaj ciekawi świata przedsiębiorcy ze Stanów Zjednoczonych. Byli to Henry Lee Norris i Spencer Thomas Parmelee. Mieli oni wiedzę, oszczędności i maszyny, co pomogło im w rozkręceniu obuwniczego biznesu.

 

Znali się na gumie, a swoją manufakturę otworzyli w Edynburgu, początkowo pod nazwą Norris & Co., która następnie została przemianowana na North British Rubber Company, zaś ostateczną nazwą przedsiębiorstwa zostało Hunter Boot Ltd.

W pierwszych dekadach działalności gumowe buty były tylko jednymi z produktów wytarzanych przez zakład w szkockiej stolicy. Poza obuwiem można było kupić od zmyślnych Amerykanów m.in. piłki do golfa, opony do różnych pojazdów czy gumowe wykładziny. Z maleńkiej firmy w ciągu kilkunastu lat powstało prężnie działające przedsiębiorstwo, które zatrudniało ponad 600 osób i to już w drugiej połowie XIX w.

W kaloszach Hunter od triumfu pod Waterloo po przydomowe ogródki

Pierwsze kalosze pod szyldem Hunter zaczęły powstawać w początkach XX wieku. Swoją formę wzięły początkowo z butów skórzanych, które nosił Arthur Wellesley, książę Wellington, znany z tego, że pogonił kota Napoleonowi w bitwie pod Waterloo w 1815 roku. Nosił on skórzane buty sięgające przed kolano, z charakterystycznym wycięciem w kształcie litery V.

 

Nie były przesadnie wygodne i książę poprosił swojego szewca, pana Hoby’iego, o ulepszenie obuwia. Zmiany były tak korzystne, że przyczyniły się do spopularyzowania tych butów. Od tamtej pory zwane były one  “Wellingtonami”. Kiedy w końcu udało się opatentować wulkanizację kauczuku, buty te trafiły do taśmowej produkcji i w ten sposób zaczęła się zawrotna, masowa i dworska kariera kaloszy Hunter.

 

Warto dorzucić też historię wojenną, bo w przypadku pierwszej i drugiej wojny światowej marka Hunter dostarczała solidne obuwie dla brytyjskiego wojska. Po 1945 roku wsparła potrzeby robotników w Zjednoczonym Królestwie. Jednak prawdziwy boom na gumowe kozaki zaczął się w latach 50. ubiegłego stulecia, czyli niemalże po stu latach od otwarcia firmy w Edynburgu.

W 1955 roku powstał model Green Hunter – zielone klasyki, które do dziś są najmodniejszym kauczukowym obuwiem z pogranicza trendów i przydomowego ogródka. Wysokie obuwie świetnie nadawało się do pracy na roli, czy na własnych grządkach. Zanim świat w ogóle usłyszał o Instagramie czy blogowym “hunterowym” szaleństwie, Brytyjki w różnym wieku już od dawna brodziły po kostki w błocie i walczyły z nieprzyjazną pogodą w kauczukowych kozakach.

Ale wracając do modelu Green Hunter – poza praktycznymi walorami, były to także buty ortopedyczne. Wysokie i sztywne cholewki pomagały utrzymać prostą postawę. W podobnym czasie na rynek trafił jeszcze jeden model – Royal Hunter Wellingtons.

Kariera marki miała swoje ukoronowanie w 1976 roku. Książę Filip nadał firmie status oficjalnego dostawcy towarów na dwór brytyjski. Dekadę później ten zaszczytny tytuł przyznała Hunterowi także królowa Elżbieta II.

Do czego nosić Huntery?

Damskie buty Hunter z jakiejś przyczyny są rozważane bardziej jako element stylu, modowy dodatek, niż jako obuwie o praktycznym zastosowaniu.

 

Kalosze już dawno wyszły ze strefy “działka/koszenie trawy/droga przez błoto”. Dziś śmiało można w nich pójść do pracy. Ale warto zrobić to w deszczowy dzień, aby buty nie były jedynie wyrazem ślepego podążania za modą.

 

Huntery będą świetnie wyglądać do jeansów – klasyczne, ciemnoniebieskie rurki, koszula i taliowany żakiet oraz czerwone kalosze o wysokiej cholewce. Buty będą pasować też do letniej sukienki – stylizację może podkręcić jeansowe kurtka lub cienki sweter i parasol.

Przyjęło się myśleć, że Huntery to buty dla pań, a są też buty męskie Hunter – do wąskich jeansów, koszuli i skórzanej kurtki będą idealne. Z tym obuwiem w roli głównej można stworzyć strój w typie ubrania do jazdy konnej w starym stylu.

Buty dziecięce Hunter z kolei będą wprost doskonałe na jesienną słotę. Malucha można wysłać do szkoły lub przedszkola w kolorowych kaloszkach, dzięki którym do celu dotrze suchą stopą i nie zmarznie po drodze.

 

Huntery to przede wszystkim buty do zadań specjalnych. Poradzą sobie z błotem, wodą, grząskim gruntem. Można w nich iść do ogrodu na długie godziny pracy przy grządkach, a potem po prostu opłukać pod bieżącą wodą. Nie wymagają przesadnej konserwacji, będą zadowolone jeśli wyznaczy im się miejsce w przedpokoju, na werandzie lub na balkonie. Zniosą podróż w bagażniku i długie marsze. I mimo tego, dalej będą świetne wyglądać w połączeniu z sukienką:)

Tekst: Ania Dąbrowska