Jeep’em po drogach i bezdrożach Andaluzji

Samochód z napędem 4×4, to możliwość wjechania tam, gdzie inne auto nie da sobie rady. Andaluzja, kraina rozciągająca się na południu Hiszpanii daje możliwości przejechania się zarówno gładki asfaltem przez mrożące krew w żyłach zakręty, jak i drogami pełnymi kamieni.

Sobota to idealny dzień na wycieczkę. Niedaleko śródziemnomorskiego wybrzeża Andaluzji wyrasta niesamowity masyw górski Sierra Blanca. Można zwiedzać go pieszo, można też wsiąść do samochodu i zjechać z utartego szlaku w poszukiwaniu przygody. Szutrowe drogi mają zróżnicowaną jakość. Są takie po których jedzie się w miarę gładko, ale są i takie, gdzie telepie samochodem i pasażerami niemiłosiernie. Ta część Hiszpanii, mimo, że mocno spalona słońcem kryje w sobie sporo zieleni i tajemniczych mieszkańców. Od czasu do czasu na niebie pojawia się drapieżny ptak, zaś chłodne i wilgotne zarośla zamieszkują jaszczurki. Jedną z najbardziej spektakularnych i zarazem najpiękniejszych lokalnych dróg jest pętla do miasta Ronda, które szczyci się niezwykle malowniczo położonym mostem. Turyści z całego świata ściągają do miasteczka, aby zjeść kolację w restauracji z widokiem na trzy łuki kamiennego mostu. Droga do Rondy to przede wszystkim droga motocyklowa – w każdą sobotę przyjeżdżają tutaj ‘bikerzy’ by choć przez chwilę poczuć moc adrenaliny. Zakręty, jeden za drugim, wiją się prawie 50-kilometrową serpentyną. Za Rodną zaś, droga przybiera nieco bardziej łagodny wymiar – co jakiś czas można zatrzymać się w punktach widokowych i podziwiać skalne esy-floresy.

Jeep Wrangler, dwunastolatek wyleczony z „chorób wieku średniego” na górskich kamienistych wybojach daje sobie świetnie radę. Zgiełkliwe, pełne zabudowań, sklepów i drogich samochód wybrzeże zniknęło gdzieś w dole i już go w ogóle ani nie widać, ani nie słychać. Daleko od miast mieszka mało kto. Od czasu do czasu można napotkać jedynie jakieś ruiny starych domów, które mieszkańcy opuścili dawno temu. W wieczornej ciszy, na zielonej polance rozstawiam namiot. Ucieczka z miasta, mimo, że niedaleka, zajęła pół dnia jazdy wertepem. Wreszcie słychać ptaki.

tekst i zdjęcia: Ania Dąbrowska