Życie na wodzie

W wielu miastach Zachodniej Europy dom na wodzie nie jest niczym dziwnym. Jest normą, codziennością i tradycją. Ludzie mieszkają tak w miastach Holandii, Belgii czy nawet w Londynie. Mieszkają tak całe rodziny, nierzadko od pokoleń. W Wielkiej Brytanii mieszkanie na wodzie jest tańszym rozwiązaniem, niż wynajem. W Holandii, to normalność lokalnych mieszkańców. Miałam okazję mieszkać tak przez rok – na barce w sercu Amsterdamu, pośród kamienic z 16, 17 i 18 wieku.


Intensywny rozwój wodnego budownictwa przypadł na lata osiemdziesiąte zeszłego stulecia. Zarówno w Europie, jak i w Stanach Zjednoczonych odnotowano nowy trend przenoszenia się z ziemi na wodę. W Holandii sytuacja była efektem nieustannej walki z wodą – duża część kraju leży na bardzo niepewnym gruncie (ponad połowa Holandii jest poniżej poziomu morza). Zaczęły więc powstawać domy na wodzie, które zyskały ogromną popularność, a co za tym idzie stały się modne i drogie.
Miasto Amsterdam pełne jest takich domów (konstrukcje o płaskich dachach, długie, raczej parterowe) lub barek mieszkalnych – ale z racji prestiżu zakupienie wodnej nieruchomości to ogromny wydatek, na który nie każdego stać. Ponadto to, koszt łodzi lub wodnego budynku to ułamek ceny – miejsce „parkingowe” kosztuje. A nowych miejsc nie ma, wszystko zajęte!

Barki lub domy mają wszystkie niezbędne przyłącza – jest prąd i gaz, jest internet. W Holandii powoli mieszkania na wodzie podłączane są do kanalizacji. Często spotyka się domy na wodzie, które stacjonujące tuż obok suchego lądu, mają płotek, furtkę, skrzynkę na listy a na drewnianym wodnym tarasie wygrzewa się kot.

Domy na wodzie cieszą oko, ponieważ coraz częściej do ich projektowania zabierają się najlepsi i najzdolniejsi architekci. Dlatego też w Amsterdamie i Utrechcie planowane są nowe osiedla wodnych domków. W samym Amsterdamie wielką atrakcję stanowi czas, kiedy zamarzają kanały. Lód jest dość gruby, można po nim spokojnie spacerować. W takiej sytuacji Holendrzy natychmiast wystawiają grille, grzeją wino z przyprawami i zakładają łyżwy. Kulminacją szaleństwa jest transmitowany na cały kraj łyżwiarski wyścig z centrum miasta. Jest na co popatrzeć, bo startują nie zawodowcy, a zwykli ludzie. I przy okazji świetnie się bawią.

Mieszkanie na wodzie to też wyzwania – łajba się rusza, kiedy przepływa obok niej większy statek z turystami. Rusza się też przy silnym wietrze. Do tego trzeba przywyknąć, ale na początku to próba dla ludzkiego błędnika. Zawroty głowy – są.

Rok, który spędziłam na wodzie w Amsterdamie był niezwykły. Dookoła było piękne, stare i ciekawe miasto, z okien oglądałam walki łysek, czasem zajrzał do mnie rudy kot. Do dużej, mieszkalnej łodzi, przycumowana była, mała dwumetrowa łupinka – do wycieczek po kanałach Amsterdamu.

Tekst i zdjęcia: Ania Dąbrowska