O tym, jak buty Salewa uratowały moją podróż

Po raz pierwszy spotkałem się z marką Salewa, gdy przygotowywałem się do wejścia na Mont Blanc du Tacul. Do Chamonix, w którym stacjonowaliśmy, zabrałem z Polski obuwie innej marki, które zniknęło w autobusie przewożącym nas z Genewy.

Pomnik w Chamonix, przedstawiający jednego z pierwszych zdobywców szczytu Mont Blanc Jacquesa Balmata i Horace de Sausserea, który był inicjatorem tej wyprawy.

 

Nie mam w zwyczaju wchodzenia w wyższe partie gór w butach, z którymi się nie obyłem, dlatego na miejscu kupiłem dwie pary butów – ten sam model, który zdematerializował się w trakcie przejazdu i (za namową znajomej), buty Salewa MS Rapace GTX.

 

Gdy poszliśmy na wieczorny spacer, w moim nowym egzemplarzu ulubionych butów pękła podeszwa, dlatego rano byłem zmuszony wyruszyć w zupełnie nowych butach stworzonych przez firmę, o której do tej pory tylko słyszałem. Ta historia oczywiście posiada happy end. Ponadto po opisywanej wyprawie stałem się fanem marki i polecam wszystkim nie tylko buty Salewa, ale także kurtki, czapki i całą resztę produktów z orłem.

Użytkowanie butów Salewa wiązało się z ciekawymi doznaniami. Przede wszystkim czułem, że są lekkie, ale miałem także z tyłu głowy, że dają mi poczucie bezpieczeństwa. W trakcie przechodzenia przez tunel na Aguille du Midi, byłem jedyną osobą z naszej piątki, która ani razu się nie pośliznęła.

Pomogła mi na pewno wrodzona uważność, ale oddam trochę blasku butom Salewa. Po roku użytkowania nadal jestem zadowolony, gdyż wciąż bardzo dobrze przylegają do nogi i bardzo dobrze trzymają się podłoża.

 

Salewa to nie tylko obuwie – domowy szał na plecaki Salewa

Po powrocie bardziej zainteresowałem się marką i jej produktami. Zbliżała się Wielkanoc, dlatego stwierdziłem, że kupię moim dzieciom plecaki Salewa. Miałem w tym oczywiście ukryty cel – sprawdzić trwałość innych produktów.

 

Nie omieszkałem zamówić sobie kurtki Salewa, przy okazji małej wyprzedaży. Jeśli chodzi o plecaki, to rezultat przerósł wszelkie moje oczekiwania. Mój syn potrafił zniszczyć w roku szkolnym nawet trzy plecaki, ale Salewa wygrała z jego destrukcyjnymi zdolnościami. Plecak przetrwał niemal rok i nie wygląda jakby wymiana miała być w najbliższym czasie konieczna.

Wybrałem mu model z serii Ultra train. Oprócz imponującej trwałości, plecak okazał się bardzo wygodny, co doceniła także córka. Efekt wspomnianego doceniania, był taki, że gdy wyjeżdżali na kolonię w góry, postanowili wyposażyć się jeszcze w bluzy Salewa oraz półbuty tej marki.

Żona pozazdrościła córce bluzy Vezzena dry i byłaby o nią mała batalia, gdyby nie różnica w gabarytach obu kobiet.

Trwałość to świetne słowo opisujące produkty marki Salewa. Przekonałem się o tym w kontekście plecaków jak i kurtki Salewa. Co więcej, zwykle mam duży problem z kupieniem odpowiedniego nakrycia głowy, gdyż zsuwa mi się ono na oczy lub pisząc kolokwialnie, zjeżdża z głowy. Zdecydowałem się na test czapki Salewa Ortles, która dobrze sprawdziła się także jako bariera głowa – kask. Wynik testu oczywiście był pozytywny.

 

Kilka słów o początkach firmy Salewa

Marka Salewa powstała w czasie 20-lecia międzywojennego. Jeśli lubicie szczegółowo zagłębiać się w fakty, stało się to 8 lipca 1935 roku w Monachium za sprawą Josefa Liebharta. Na początku firma produkowała wyroby skórzane, zgoła inne od tych, którymi są choćby spodnie Salewa, gdyż były to np. siodła, ale też nieco spokrewnione, gdyż produkowali również paski.

 

Następnie zasoby firmy z orłem w logo, rozszerzyły się o torby na aparaty fotograficzne, a niedługo potem o plecaki Salewa. Wielkim sukcesem okazały się także kijki narciarskie, produkowane przez firmę z Monachium.

Dynamika rozwoju firmy, budzi mój szczery podziw. Jakość idzie oczywiście w parze z dość wysokimi cenami. Zawsze gdy oglądam katalogi, w których pojawiają się czapki, spodnie czy bluzy Salewa, łapię się za kieszeń, ale odpuszczam dłuższe trzymanie tejże kieszeni, gdy przypomnę sobie ile opracowań i testów wykonała Salewa ze stworzoną przez siebie grupą alpineXtrem.

 

Na poziomie profesjonalnym nie ma miejsca na błędy, gdyż są one bardzo „kosztowne” (niezmierzone w walucie). Warto, aby nie pojawiały się one również na poziomie amatorskim/rekreacyjnym.

 

Wyprawy górskie to piękny sport, gwarantujący niezwykłe przeżycia i wspomnienia. Jednym z moich ulubionych elementów tego przedsięwzięcia jest opowiadanie o swoich wyprawach innym, dlatego zawsze podchodzę do zakupu sprzętu z myślą, że lepiej wydać więcej i wrócić z wyprawy samodzielnie, niż przez złej jakości sprzęt płacić jeszcze więcej za powrót na dół helikopterem.

 

Na koniec chcę się Wam czymś pochwalić. Oto spodnie Salewa Zebru, które podobno przyniesie mi w tym roku Mikołaj.

Tekst: salewalover