Nike Air Huarache – buty z wypadku

Nike Air Huarache to jedne z najciekawszych butów, jakie wyszły spod skrzydeł amerykańskiego brandu. Co ciekawe, historia ich powstania wynika bezpośrednio ze zdarzenia, które było udziałem jednego z projektantów marki.

Nike to firma, która idzie z duchem czasu i nie ustaje w szukaniu nowych technologii, które mogłyby wspierać biegaczy i innych sportowców. Buty Nike to klasa sama w sobie, a design nierzadko bywa dość kosmiczny. Taką stylistykę właśnie, trochę z Księżyca, przyjęto przy tworzeniu Nike Air Huarache.

Narty wodne jako inspiracja dla Nike Air Huarache

Pośród projektantów Nike jednym z najbardziej znanych jest Tinker Hatfield. To on osobiście był odpowiedzialny za sukces butów z serii Jordan czy butów Air Max.

 

Sam jako miłośnik sportu chętnie korzystał z nart wodnych. Pewnego dnia w czasie ślizgu po wodzie stracił równowagę i się wywrócił. Czekając na pomoc bacznie przyglądał się swoim butom wykonanym z neoprenu.

 

Przylegały idealnie, nie odkształcały się i były jak druga skóra. Wówczas projektant uznał, że skoro każdy człowiek ma inną stopę to należy ten temat zbadać bardziej dokładnie, aby zaproponować obuwie, które się do stopy dopasuje w sposób indywidualny.

 

Kilka dni po zdarzeniu Tinker w swoim biurze rozpoczął prace projektowe na butami, które w niedalekiej przyszłości zostaną nazwane Nike Air Huarache.

Burze mózgów, kreatywne spotkania, gorące dyskusje – najlepsze projekty rodzą się w szale rozmowy i wymiany zdań. Tinker nie był zadowolony ze swojego projektu, wiedział, że czegoś mu brakuje i bez tego magicznego “czegoś” nie zrealizuje w pełni swojej wizji.

 

W Nike pracował wówczas Sandy Bodecker, również ambitny projektant, któremu pomysł się bardzo spodobał. Pewnie dlatego dopisał do pierwszego szkicu na czerwono “Sneaker of God”, czym zasugerował, że bogowie byliby bardzo zadowoleni z takich butów.

 

Dał też Tinkerowi dobrą radę na drogę powrotną do pokoju obok – w takich butach mógłby chodzić Zeus, zrób z tego takie niby sandały. Słowa “takie niby” mają tu kluczowe znaczenie.

Lekkość i wygoda Nike Air Huarache

Nowy model spod szyldu Nike powstał w 1991 roku. Głównymi założeniami, jakie przyświecały Tinkerowi były miękkość, lekkość oraz możliwie jak najlepsze dopasowanie do stopy.

 

Dlatego właśnie w produkcji tego modelu wykorzystano neopren, który zainspirował twórcę butów. Rozmieszczono go na cholewce w postaci paneli, nadano im mocne kolory… i jeśli spojrzymy z boku na model buta z serii Air Huarache to zobaczymy przede wszystkim paski, jak w sportowych sandałach.

 

“Takie niby” sandały sporo czerpały z modelu Nike Air Flow z 1989 roku, ale ich egzotyczna nazwa miała zupełnie inne korzenie. Otóż, pracownicy brandu z Oregonu lubili wyjazdy do Meksyku, więc Tinker uznał, że słowo Huarache będzie pasować. W Meksyku mianem tym określa się charakterystyczne sandały, obuwie tworzone jeszcze w czasach prekolumbijskich, które jest wyrabiane do dziś za pomocą tradycyjnych metod.

Nike Air Huarache budziły zainteresowanie, kusiły tajemnicą. I jeszcze te neoprenowe wstawki! Neopren wykorzystano także do stworzenia “skarpety” – cholewka zwężała się w kierunku łydki, co sprawiało, że buty doskonale przylegały do ciała.

Zła passa Nike Air Huarache na starcie

Choć buty Nike Air Huarache wizualnie były bardzo ciekawe, to na samym początku swojego rynkowego życia nie spodobały się szerszej publiczności. Przez pierwsze miesiące sprzedaży klienci kupili zaledwie kilkadziesiąt par, a czasopismo Runners World nie szczędziło krytyki, doczepiając się zarówno do designu, jak i do systemów w tym modelu zastosowanych.

 

Huarache schowano do szuflady z zamiarem, aby do tematu za szybko nie wracać. Słaba sprzedaż jednak nie zniechęciła jednego z głównych managerów Nike do tego, aby uwierzyć w najnowsze buty do biegania, które przecież wyszły spod ręki cenionego projektanta.

 

Tom Archie, bo o nim mowa, wziął 5000 par butów i rozstawił stoisko firmowe w Nowym Jorku tuż przed rozpoczęciem maratonu, który odbywa się corocznie w tym mieście. Wszystkie buty “wyszły”, jeśli można tak opisać sukces sprzedaży bezpośredniej w czasie sportowego wydarzenia.

 

W kolejnych latach żadna krytyka nie mogła przyćmić sukcesu modelu Nike Air Huarache. Sprzedaż wzrosła do 100 000 par butów w rok po premierze.

Warto dodać, że model Nike Air Huarache nie ma charakterystycznego “Swoosha”, czyli loga brandu. Nie, nikt o nim nie zapomniał. To Tinker świadomie z niego zrezygnował, uznając, że ludzie bezbłędnie rozpoznają, kto wyprodukował ich buty. I tak się oczywiście stało.

Nike Air Huarache – trzydziestolatki

Model Air Huarache niebawem skończy trzydzieści lat, czyli można powiedzieć, że przed nim najlepszy czas w życiu. Jednak w minionych dekadach marka Nike wypuściła kilka wariantów tego obuwia, aby umożliwić chodzenie w nich również nie-biegaczom.

 

Pierwszym ukłonem w stronę szerokiej publiczności było odpuszczenie neoprenowej skarpety – zniknęła w modelu Nike Air Huarache International, który był drugim zaprojektowanym bezpośrednio po debiutującym w 1991 roku Huarache.

 

Projektanci z Nike nie byliby sobą, gdyby nie opracowali butów z serii Huarache tak, aby można w nich było grać w koszykówkę. Buty Trainer miały dodatkowe wzmocnienie mniej więcej w połowie długości buta z zapięciem – wszystko po to, żeby obuwie lepiej trzymało stopę. Zmieniono też podeszwę w taki sposób, by bardziej skutecznie tłumiła wstrząsy.

Dziś model Nike Air Huarache to ciekawe nawiązanie do przeszłości, przełomu dekad, które porażały kolorami, nierzadko w pstrokatych zestawieniach. Nie trzeba być biegaczem – amatorem, żeby mieć w szafie ten model sneakersów. Świetnie sprawdzą się do jeansów i koszulki polo. Czy ktoś dziś mógłby przypuszczać, że buty te wzięły się z przewrotki na nartach wodnych?

Tekst: Ania Dąbrowska