Koralowa Tajlandia, czyli jak spotkałam rekina

Tajska wyspa Koh Tao, czyli Żółwia Wyspa, to jedno z najlepszych miejsc do nurkowania i pływania z fajką w całej Azji południowo-wschodniej. Dlatego w to miejsce nieustannie ciągną rzesze turystów z całego świata. Mimo tłoku malutka wysepka położona w Zatoce Tajskiej ma jeszcze swoje tajemnice i prawie bezludne plaże.
Pływam słabo, do wody wchodzę bez przekonania. Ale ciągle cieszę się, że wtedy jednak odważyłam się założyć maskę z fajką i sprawdzić co w wodzie piszczy, a właściwie, co w niej pływa.


Między mną a dnem – pięć może sześć metrów. Pomiędzy, rafa koralowa pełna przedziwnych stworzeń; koralowce, raczej szare, rzadziej kolorowe, dziwne morskie ogórki czające się z dala od wścibskich ryb, a ryby – w kolorach, jakich nigdy nie widziałam, o wzorach, jakie tylko ryby mieć mogą. I patrzą, i zaglądają w oczy, podpływają i uciekają, z ciekawością muskają skórę i pewnie dziwią się, co to za dziwna postać do nich przypłynęła. Rafa koralowa jest jak wielkie miasto, pośród którego przemykają kolorowi mieszkańcy. Można na nich patrzeć bez końca…można albo i nie, bo czasem znikają. W ułamku sekundy ryby po prostu się rozpłynęły. Za to pojawił się ktoś inny – rekin. Lekko poruszał się wśród krystalicznie przejrzystej wody.  Czegoś szukał. Patrzyłam na niego – nie wiem ile – dwadzieścia sekund, minutę. Był blisko, a ludzie na potkania z rekinami przeważnie wybierają się w specjalnych stalowych klatkach. A tu – potwór był zaledwie kilka metrów ode mnie. Widziała jego złe, okrągłe czarne oczy i charakterystyczny, dwubarwny ogon. Do dziś nie wiem, co to był za jeden – z opisu w Internecie wynika, że mógł to być rekin rafowy lub rekin byczy. Różnią je detale, dla laika nie do rozróżnienia. Taki rekin osiąga ok. trzech metrów długości – w porównaniu z innymi mieszkańcami mórz nie jest duży, ale straszny i agresywny w stosunku do żyjących w wodzie gatunków.
Uciekłam. Na szczęście przy takim sposobie nurkowania płuca są pełne powietrza, więc bez problemu unosiłam się w wodzie a założone na stopy płetwy dodały mi prędkości. Rekin został gdzieś z tyłu, a ja znowu byłam pośród ryb, skryta między ich kolorowymi ciałkami.
Jeśli nurkować o tylko na Koh Tao.

Tekst i zdjęcia: Ania Dąbrowska